Retinoidy bez skutków ubocznych?

Dziś tekst nieco bardziej poglądowy, jako, że z musu grzebię w artykułach naukowych i od czasu do czasu wpadnie mi w oko coś ciekawego, mniej związanego z uczelnią, a bardziej z zainteresowaniami. Wiem, że niestety wiele osób leczących swój trądzik jest na retinoidach, a to nieodłącznie wiąże się z niepożądanymi zjawiskami, wynikającymi z ich mechanizmu działania - może już o tym pisałam, może nie, ale retinoidy wpływają na komórki szybko dzielące się, czyli komórki szpiku kostnego, cebulek włosów, błon śluzowych, naskórka - no i oczywiście te objęte stanem zapalnym, czyli trądzik w całej okazałości. W tej sytuacji uniknięcie przykrych doświadczeń związanych z pękającą, przesuszoną skórą czy zapaleniem czerwieni wargowej wydaje się niemożliwe, bo przecież o to właśnie chodzi w całej tej zabawie - tak, czy nie? Otóż nie do końca.


Badanie jest całkiem świeże, bo z 2014 roku, przeprowadzone na grupie - niestety niewielkiej, ale mam nadzieję, że ktoś powtórzy je na większą skalę - 48 pacjentów przyjmujących terapię doustną izotretynoiną, a więc chyba najpopularniejszym przypisywanym, również w Polsce, retinoidem. Pacjenci podzieleni na dwie grupy poza izotretynoiną dostawali - bądź nie, jak to w badaniach - suplement, oparty na kwasie gamma-linolenowym, witaminie E, witaminie C, beta-karotenie, koenzymie Q10 i wyciągu z winogron. Docelowo miał on zmniejszyć odczuwalne dolegliwości, takie jak przesuszenie, zaczerwienienie błon śluzowych, łuszczenie. Czy zmniejszył? Okazuje się, że tak. Te osoby, które przyjmowały go dwa razy dziennie podczas terapii męczyły się nieco mniej, niż koledzy z drugiej grupy. Co ciekawe, okazuje się, że lepiej też przestrzegali zasad leczenia.

Czy to znaczy, ze tak prostym sposobem rzesze osób będących na doustnych retinoidach będą mogły pożegnać się z rybią łuską? Tak, nie, nie wiem, być może. Problem polega na tym, że nie wiemy w jakiej dawce zastosowane były witaminy w suplemencie oraz ile konkretnie tego suplementu było - zgodzicie się ze mną, że informacja "dwa razy dziennie" nic nie znaczy. Pizzę też można jeść dwa razy dziennie - rano i wieczorem po gryzie, lub w wersji na bogato, po całym placku.

Nie zmienia to faktu, że każdy, to już jest na retinoidach, bądź zaraz terapię zaczyna, może zrobić sobie prezent i próbować niewielkim nakładem środków i wysiłku ułatwić czas leczenia. Kwas gamma-linolenowy jest w wysokim stężeniu (sięgającym 25%) w oleju z ogórecznika, tak szeroko stosowanym w kosmetyce. Można go spożywać bezpiecznie w dawce do 1,2g/24h. Jego aktywność, faktycznie, wzmagają najsilniej witaminy A (retinoidy!) i E. Podobnie jest z wyciągiem z winogron, do kupienia właściwie w każdej aptece (GrapeSpheres jako czysty wyciąg, zalecany właściwie na wszystko, łącznie z przemęczeniem oczu od siedzenia przy kompie), bądź w postaci suplementów wzbogaconych witaminami i beta-karotenem. Nic więc łatwiejszego jak nabyć i próbować, w najgorszym wypadku nic się nie zmieni, w najlepszym - zyskamy kolejny dobry nawyk w pielęgnacji skóry.



Link do abstraktu artykułu o którym mowa: KLIK
Link do publikacji na temat ogórecznika: KLIK
Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

1 komentarz:

  1. Tak krótki post, a tak bardzo interesujący. Skojarzył mi się z tym, co czytałam na blogu Patryka w jego cyklu 'Mainstreamowy dermatolog w krainie acne tarda'. Co prawda temat inny, ale odnoszę wrażenie, że czytam naprawdę mądre osoby, które wiedzą o czym piszą i których wpisy (w mniejszym lub większym stopniu) otwierają oczy. :)

    OdpowiedzUsuń