Odgrzebuję starocie - Venita, pianka koloryzująca. Może kolorek na Sylwestra?

Sprawa wygląda tak - Nikon jest w serwisie (niefirmowym), od pana serwisanta usłyszałam, że jak będę kiedyś kupować aparat, to aby na pewno nie tej firmy. Z lustrzankami jeszcze jako-tako sobie radzą, ale w sprawie kompaktów leżą i kwiczą.

Dlatego właśnie przekopuję komputer i zdjęcia na nim, aby stworzyć coś co warte jest uwagi. Tak się składa, że za niecały miesiąc Sylwester i wiem, że wiele z nas zechce tymczasowo zmienić kolor swoich włosów. Pianki koloryzujące Venity mają już swoją sławę w Internecie, to pewne, jednak ja pragnę dorzucić cegiełkę od siebie, jako posiadaczka ciemnych i długich włosów - uważam bowiem, że nie jest sztuką przefarbować platynowy blond.


Venita, Trendy Color, pianka koloryzująca:


Cena: około 10 zł
Dostępność: Internet, od czasu do czasu Natura, mniejsze drogerie osiedlowe
Strona producentaKLIK

Cóż, opakowanie na pewno nie jest trendy, ale color owszem. Ciężko je przeoczyć na półce sklepowej, to jasne. W kartoniku znajduje się puszka z 75 ml pianki, instrukcją w kilku językach i rękawiczkami (oczywiście do niczego, zdecydowanie polecam mieć swoje, lateksowe, możliwe jak najdłuższe).


Skład:





INCI: Aqua, Propane, Butane, Cetrimonium Chloride, Propylene Glycol, Cocoamidopropylamine 
Oxide, PEG-12 Dimethicone, Panthenol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, 4-Amino-3-Nitrophenol, Parfum, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Limonene, Linalool.



  • Propane, Butane - gazy skroplone.
  • Cetrimonium Chloride - substancja powierzchniowo czynna, dzięki dodatniemu ładunkowi bardzo dobrze łączy się z ujemnie naładowaną powierzchnią włosa. Ułatwia rozczesywanie, spłukiwanie preparatu, substancja konserwująca.
  • Propylene Glycol - promotor wchłaniania, substancja nawilżająca, humektant zapobiegający krystalizowaniu składników kosmetyku.
  • Cocamidopropylamine Oxide - amfoteryczna substancja powierzchniowo czynna, myjąca, stabilizująca jakość piany, zapobiega elektryzowaniu włosów.
  • PEG-12 Dimethicone - emulgator, emolient, tworzy na włosach warstwę okluzyjną, ograniczającą odparowywanie wody.
  • Panthenol - prowitamina B5.
  • PEG-40 Hydrogenated Castor Oil - substancja odtłuszczająca, powierzchniowo czynna, emulgator.
  • 4-Amino-3-Nitrophenol - toner w koloryzacji permanentnej i semi-permanentnej, popularny alergen kontaktowy, osoby wrażliwe na jego obecność absolutnie nie powinny używać tej pianki!
  • Methylchloroisothiazolinone - konserwant
  • Methylisothiazolinone - konserwant
  • Limonene, Linalool - składniki zapachowe.


Będę szczera, składowo produkt ni ziębi ni grzeje. Teoretycznie powinnam w tym momencie oburzyć się na pochodną aminonitrofenolu, który wściekle uczula i każda osoba wrażliwa na dobro swojej skóry powinna trzymać się od niego z daleka, jednak z doświadczenia wiem, że praktycznie każdy kosmetyk do koloryzacji włosów ma go w składzie. Ba, wszystko co jest farbowane - skóra na torebki, rękawiczki, ubrania również. Czy to w jakiś sposób go usprawiedliwia? Oczywiście, że nie. Jednak jeżeli w testach alergicznych na skórze nie ma reakcji na farbę, można przymknąć na niego oko. Na pewno mogę powiedzieć, że kondycja włosów nie ulega pogorszeniu po zastosowaniu pianki, nie powoduje ona przesuszenia, łamania ani innych tego typu niespodzianek. Zastosowanie odżywki po nałożeniu jest jednak, wiadomo, wskazane.

Nakładanie, farbowanie, jak to wygląda:
Może zacznę od początku - kupiłam kolor Intrygujący Róż, na który od bardzo dawna chorowałam i byłam pewna, że będę w nim wyglądać obłędnie. Sporo się za nim zachodziłam, a gdy zupełnie się tego nie spodziewałam, pianki były w Naturze przed zeszłymi wakacjami w śmiesznie niskiej cenie. Obiecałam sobie, że po sesji pierwsze co robię, to zanurzam kudły w farbie i idę na piwo. Mówię od razu - tak długich włosów jak moje nie dałabym rady zafarbować sama, pomógł mi mój chłopak. Pomieszczenie w którym będziecie się farbować wyłóżcie solidnie gazetami, folią, czymkolwiek, bo jeżeli pianka dotknie czegokolwiek jasnego, nie będzie szans już jej zmyć. Ja upaprałam tak kabel od pralki i zasłonę od prysznica - wystarczy sekunda i kolor na wieczność. Ze skórą jest nieco lepiej, bo schodzi już po około dwóch dniach - róż, nie skóra oczywiście. Dłonie zafarbowały podczas końcowego mycia włosów, więc polecam nie zdejmować rękawiczek.

Kolor łapie momentalnie, wystarczy dotknąć pasemka, Mimo, że mam ciemne włosy, to róż był bardzo intensywny - wiadomo, mogę jedynie pomarzyć o efekcie żarówy, ale takiego finiszu bez rozjaśniania nie zapewniłaby mi żadna farba. W świetle dziennym jarzyłam się natomiast jak neon klubu go-go.



Włosy zaraz po wysuszeniu, jak widać nie posiadałam wtedy jeszcze Tangle Teezera ;) 75 ml to bardzo, bardzo dużo, uwierzcie, jednak nie dość by przykryć równomiernie moje kudełki. Gdybym miała drugie opakowanie to kolor wyszedłby zdecydowanie bardziej intensywny i równomierny. 



Właśnie siedzę i zastanawiam się co mi wtedy odbiło z ilością bronzera. No, nieważne.

A tak mniej-więcej włosy wyglądały w zupełnie normalnym, dziennym świetle w zamkniętym pomieszczeniu.

Natomiast co mogę powiedzieć o trwałości pianki to to, że absolutnie nie trzymała się 8 myć, a solidny miesiąc, czyli dla mnie jakieś 27. Kolor schodził stopniowo, najdłużej utrzymywał się na końcówkach i w sumie nie raził jakoś bardzo, co ogromnie mnie cieszyło. Zupełnie do przyjęcia prezentował się w klasycznym koku czy końskim ogonie. Podejrzewam, że wystarczyłoby przeprać wtedy raz głowę jakimś agresywnym szamponem przeciwłupieżowym i poświata znikłaby zupełnie.

Moje wrażenia dotyczące tego produktu są tak dobre, że w szufladzie leży drugie opakowanie, tym razem we wściekłej czerwieni i czeka na swoją kolej. Miałam go użyć do przebrania Poison Ivy, ale minęło już drugie Halloween i nadal nie było okazji, więc jeszcze chwilę pewnie poczeka... Natomiast Wy, jeżeli chcecie zaszaleć i szokować kolorem włosów w Sylwestra, wciąż macie chwilę na znalezienie pianki w sklepie czy zamówienie przez Internet. Zapewniam, zapewni Wam niesamowite wejście.
Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

1 komentarz:

  1. 42 year-old Accounting Assistant IV Aurelie Bottinelli, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Gunsmithing. Took a trip to Medina of Fez and drives a Ferrari 250 GTO. sprawdz ten link tutaj teraz

    OdpowiedzUsuń