Eko-malowanie, część II. Pierwsza przygoda z Feliceą.

Dzisiejszy, późny post będzie taki jak lubię - szybki, zwięzły i na temat. Niestety uraczę Was zdjęciami podłej jakości, ponieważ, wstyd przyznać, nie wyrobiłam się z powrotem do domu , światło dzienne już gasło, a Bóg mi świadkiem, lampowego nienawidzę.

Tak jak wspominałam, na rynek weszła kilka(naście) dni temu firma o Polskich korzeniach, Felicea, zajmująca się produkcją kosmetyków naturalnych, opartych na sprawdzonych, odżywczych składnikach i nietoksycznych barwnikach. Obiema rękami przyklaskuję pomysłowi tworzenia eko-kolorówek, gdyż wiadomo, kosmetyk ma nie tylko upiększać, ale też poprawiać stan skóry - niestety, jak wiemy, często efekt jest zupełnie odwrotny. Felicea wychodzi naprzeciw oczekiwaniom naszym, kobiet, które nie zapominają o nałożeniu odżywki na rzęsy gdy idą spać. Dzisiaj przyszła do mnie paczuszka, a w środku czekało miłe zaskoczenie.


Strona producentaFelicea


Oprócz zamówionej szminki #24 w kopercie była również prosta kosmetyczka z wyszytym logiem firmy oraz kredka do oczu w kolorze czarnym (kredeczka na stronie firmy KLIK). Bardzo miły gest ze strony firmy, za który ogromnie dziękuję.

Skład szminki przedstawiłam w poprzedniej notce (KLIK), więc zachęcam do przeczytania, wszystkie składy wraz z tłumaczeniem na polski są również na stronie producenta.


Zdjęcie przekłamuje nieco kolor. 

Opakowanie białe, plastikowe, z okienkiem u góry, dzięki czemu widzimy kolor. Dosyć krótkie i szerokie, z wytłoczeniem nazwy firmy. Bez zbędnych udziwnień, mi przypadło do gustu. Jedyne, o czym mogłabym marzyć, to aby tę błyszczącą, srebrną część producent wymienił na coś matowego. Wydaje mi się, że taka zmiana, niby kosmetyczna, a bardzo uszlachetnia wygląd produktu. Ale to takie moje babskie bajanie, nawet nie wiem, czy coś takiego jest w produkcji ;)

Coś, co jest ogromnym plusem szminki to właściwie niewyczuwalny zapach - dopiero, gdy wsadzę nos do opakowania, czuję zapach olejku z grejpfruta - tak właśnie pachniały masełka do ust mojego wyrobu, żaden chemol, tylko naturalny, niemęczący aromat. Da się zrobić szminkę bez pudrowego smrodu? Da się. 

Kolor wpada lekko w brzoskwiniowy i jest zbliżony do naturalnego koloru moich ust. Bezpieczny, stonowany, nie musimy się bać, że malując się w pośpiechu zrobimy z siebie Jokera. Pigmentacja w pierwszym momencie mnie nieco rozczarowała, potem stopniując barwę doceniłam. Po kilkudziesięciu tępych, napigmentowanych jak szatan, wysuszających mi (w różnym stopniu) usta produktach, w końcu mam taki, który nie jest bezpłciową pomadką ochronną, wygląda elegancko i subtelnie, a w dodatku nawilża i odżywia. 

Tutaj z wiarygodnością koloru jest nieco lepiej, aczkolwiek swatch wyszedł dziwnie brązowy (?).

A propos nawilżania: tutaj szminka spisuje się na medal. Jest wyczuwalna na wargach, daje lekki poślizg i uczucie tłustości (olejek rycynowy na początku składu). Przy nakładaniu jest jakby maślana, trochę przypomina mi te śmieszne, kolorowe szmineczki z Essence, jednak one wysuszają usta, a ta wyraźnie im służy. Myślę, że tydzień - dwa regularnego używania i nie będę już miała suchych skórek do skubania w stresie.

Jednak coś za coś, wraz z nawilżeniem i olejkiem rycynowym nie idzie w parze trwałość. Po dwóch-trzech godzinach bez jedzenia i picia konieczne jest ponowne aplikowanie. Wyciera się jednak tak równomiernie i bez placków, że wybaczam. 


Komu polecam? Wszystkim. Jeżeli jesteś, tak jak ja, maniaczką pomalowanych ust, nie widzisz siebie wychodzącej z domu au naturel i przez to jednak borykasz z okresowym przesuszeniem, proponuję - zrób sobie od czasu do czas wolne od ciężkich kosmetyków, daj szansę czemuś, co będzie Ci bardziej służyć, a przy okazji bardzo estetycznie, naturalnie wygląda. Nie zapominajmy, że w ofercie są też dwa odcienie intensywnej czerwieni! A jeśli nie malujesz ust niczym innym niż Neutrogena zimą? Super! Felicea nawilża lepiej i prezentuje się adekwatnie do naszej pięknej płci ;)
Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

7 komentarzy:

  1. "Po kilkudziesięciu tępych, napigmentowanych jak szatan (...) - hahaha! :D
    Kusisz tymi kosmetykami, oj kusisz. :D

    PS. Mała prośba, jeśli da radę usunąć to wkurzające potwierdzenie komentarza przez przepisanie znaków z obrazka, to czytelnicy będą wdzięczni. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak jest z twardością szminki w opakowaniu? Moją zmorą są sztyfty, które się łamią, rozpływają i wyginają - dlatego nie używam szminek nawilżających w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jak zbite masło, stosunkowo miękka. Noszę ją codziennie w torebce i nic się z nią nie dzieje od momentu kupienia.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Dzięki:) Kupiłam ją i okazała się najlepszą szminką nawilżającą jaką w życiu używałam. Szkoda, że tak mało kolorów mają.

      Usuń
    4. Mam nadzieję, że kolekcja kolorów się powiększy, bo to także moja ulubiona szminka nawilzajaca :)

      Usuń