Minęły dwa tygodnie od kiedy kupiłam i zastosowałam serum Bielendy (Recenzja Klik!) i jakieś półtora tygodnia używania go do spółki z tonikiem z tej samej serii. Wiem, że są osoby, które chciałyby wiedzieć jakie konkretnie efekty przynosi taka terapia i co można powiedzieć na temat jej skuteczności. Myślę, że zdjęcia mówią same za siebie:
Zdjęcia robione niestety w trochę innym oświetleniu, ale myślę, że efekty ogólne widać:
Kliknij, aby powiększyć, jeżeli się nie boisz.
Moja twarz przeszła bombardowanie. Umówmy się, pole minowe to przy tym spacer po wrzosowisku. 30 sierpnia skóra nie tylko wyglądała jakbym wyjątkowo lubiła bawić się zapałkami - to bolało, było spuchnięte, przy dotknięciu grudki wychodziły na wierzch, słowem, czysta tragedia. Chyba nikt nie będzie zdziwiony kiedy powiem, że trzy bite dni spędziłam w domu.
W okolicach 4 września coś się stało. Pod skórą zrobiło się przyjemnie pusto, łuszczące się płaty zeszły, nie pozostawiając blizn. Stan zapalny zelżał, czułam to nawet pod palcami, bo temperatura policzków była wcześniej niezdrowo podniesiona.
Jeżeli ktoś w tym momencie wzruszy ramionami i powie "phi, przecież to dwa tygodnie, wszystko zagoi się w dwa tygodnie, mi pryszcz potrafi zniknąć przez noc!" odpowiadam - wykwity spowodowane nietolerancjami pokarmowymi nie goją się jak normalne pryszcze/ranki. Widzę to doskonale w porównaniu z tymi "miesiączkowymi" - one potrafią po trzech dniach nie zostawić po sobie śladu, a wysyp po zjedzeniu na przykład mleka ZACZYNA się uspokajać po dwóch, trzech tygodniach. Ślady po nim zostają natomiast na długie miesiące, niekiedy nie znikają w ogóle. Jest to spowodowane samą naturą reakcji organizmu - w takim przypadku mówi się o opóźnionej reakcji alergicznej, która zaczyna się 24-48 godzin po kontakcie z alergenem, ale rozpędu nabiera z czasem i w całej krasie widzimy co potrafi zrobić jakieś 5-6 dni później.
Walczę ze skórą i swoim organizmem dwa lata. Co widziałam, co przeszłam, jak było, wiem tylko ja. Ale uwierzcie mi, żeby udało się w dwa tygodnie wyprowadzić coś takiego na prostą, to nie zdarzyło się jeszcze nigdy. Mało tego, ja mam wrażenie, że wyglądam teraz lepiej, niż przed całą tą aferą pieprzową. Nie miałam aż tak napiętej skóry, tak zwężonych porów, podkład nigdy nie trzymał się lepiej. Na pewno będę testować też inne produkty Bielendy - już czaję się na serum nawilżające - ale tych chwytam się kurczowo i już nie puszczam.
ja tez bardzo pozytywnie oceniam te kosmetyki,jestem zadowolona chociaz na moja skore to chyba za slaby kaliber...ale genralnie warto sprobowac,jako jedne z nielicznych drogeryjnych maja porzadny sklad :)
OdpowiedzUsuńEfekty super! Zakupiłam serum i tonik z tej serii i po pierwszym użyciu jestem zadowolona, oby tak dalej. Od siebie jeszcze polecę olej lniany wewnętrznie, piję już ok. 2 miesiące i myśle, że to on przyczynił się do poprawy cery. ;))
OdpowiedzUsuńPięknie!:) Lubię czytać takie posty, bo od razu mam nadzieje, że mi również kwasy w taki sposób pomogą. Mam już serum oraz krem z bielendy, zaczynam pomału działać. Systematyczność i nie zrażanie się, oto moje hasło na dziś:), Aa i podoba mi się Twój blog, więc zostanę.
OdpowiedzUsuńBardzo słusznie, nie zrażaj się niczym, nie odpuszczaj sobie, dobre nastawienie to połowa (albo i więcej!) sukcesu. Ja kiedy patrzę na te zdjęcia, to sama nie mogę uwierzyć, że minęło tak mało czasu... W tym tygodniu wkleję aktualizację zdjęć i pielęgnacji, może to też jakoś komuś się przyda. Dziękuję bardzo za miłe słowa :)
UsuńWitaj . Ja walczę z trądzikiem grudkowym. podskórne zaskórniki,które widac pod słońce i z bliska. Już mnie depresja łapie przez to. Też zaczęłam używac teraz tego serum i kusi mnie tonik :)
OdpowiedzUsuńA Tobie naprawdę udało się doprowadzic buzię do super stanu,gratuluje i trzymam kciuki :)