Selektywne rozczarowanie i pierwsze uczulenie w życiu


Jeśli czytacie tego bloga względnie regularnie to na pewno dało się odczuć, że nie przepadam za przepłacaniem za kosmetyki. Gwoli ścisłości - daleko mi do skąpca. Nie jest też tak, że nie kupuję kosmetyków selektywnych dla zasady. Wychodzę po prostu z założenia, że jeżeli mając ograniczony budżet mogę kupić coś fajnej jakości za mniejsze pieniądze, to to robię, Plus dochodzi do tego moja dusza odkrywcy - kocham testować nowe produkty.

Jakiś czas temu do mojej kosmetyczki napłynęło jednak trochę kolorówki i pielęgnacji zaliczanej do marek selektywnych. Sprawdzają się, lepiej, gorzej, większość z nich raczej przeciętnie, poza kilkoma wyjątkami - jednak niechlubna dwójka którą chcę dziś przedstawić jest przeze mnie wyjątkowo znienawidzona. Dzięki Bogu to tylko miniatury, więc nie trafił mnie szlag z powodu wyrzuconych w błoto pieniędzy.


Pierwszy z nich - słynny tonik Clinique do cery tłustej, czyli zdecydowanie takiej jak moja. Firma Clinique wychodzi z oldschoolowego założenia, że cerę tłustą należy traktować alkoholem, bo od niego na pewno przestanie się przetłuszczać. Im bardziej tłusta, tym więcej alkoholu - w efekcie po otwarciu buteleczki w nos uderza smród podłej wódki. Podczas przecierania skóry trzeba wstrzymywać oddech, sztynks jest po prostu zabójczy. Specyfik kosztuje 89 złotych za 200 ml bądź 133 zł za 400 ml. Oficjalnie najdroższa butelka procentów, jaką miałam w rękach.

INCI: Witch hazel (Hamamelis Virginiana), Alcohol Denat., Water (Aqua Purificata) Purified, Salicylic Acid, Butylene Glycol, Disodium EDTA, Copper, Benzalconium Chloride, Artificial Coloring.

Coś co ma taki skład nadaje się do wypalania punktowych niedoskonałości TYLKO I WYŁĄCZNIE. Pozdrawiam wszystkie osoby, które dały się namówić na butlę 400 ml - praktycznie nie do zużycia.




Drugi kosmetyk, jeszcze gorszy niż poprzedni - bo droższy i zrobił więcej krzywdy - to krem pod oczy od Estee Lauder z serii Revitalizing Supreme. Kosztuje 249 zł za 15 ml, więc cenowo - mordęga. Ma lekką, dość przyjemną konsystencję, która pod wpływem rozsmarowywania jakby gęstnieje (?). Jego zadanie to niby redukcja zmarszczek, rozjaśnienie okolicy oka, przywrócenie jędrności skórze. Z mojego doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że to pierwszej wody uczulacz i podrażniacz spojówek. Nigdy nic mnie jeszcze nie uczuliło, a udało się to kremowi za 1660 zł/100 ml. Uczucie po nałożeniu na powieki jest potworne, jakby ktoś wbijał mi w nie dorosłego jeża. Z miejsca zalewam się łzami, ale próby zmycia tego badziewia z siebie nic nie dają i pozostaje siedzieć i łkać nad palącą i opuchniętą skórą.

INCIWater\Aqua\Eau, Cyclopentasiloxane, Propanediol, Isododecane, Polyethylene, Dimethicone, Caprylic/Capric/Myristic/Stearic Triglyceride, Butylene Glycol, Polysilicone-11, Nylon-12, Hydrogenated Vegetable Oil, Hydrogenated Polyisobutene, Isononyl Isononanoate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Extract, Magnolia Officinalis Bark Extract, Phyllostachys Nigra (Bamboo) Leaf Extract, Narcissus Tazetta Bulb Extract, Hordeum Vulgare (Barley) Extract\Extrait D’Orge, Chlorella Vulgaris Extract, Mimosa Tenuiflora Bark Extract, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Artemia Extract, Algae Extract, Sucrose, Whey Protein\Lactis Protein\Proteine Du Petit-Lait, Acetyl Glucosamine, Acetyl Hexapeptide-8, Dimethicone Crosspolymer, Caffeine, Cholesterol, PEG-10 Dimethicone, Propylene Glycol Dicaprate, Glycerin, Ethylhexylglycerin, Helianthus Annuus (Sunflower) Seedcake, Squalane, Camphanediol, Pinanediol, Ergothioneine, Disteardimonium Hectorite, Magnesium Sulfate, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Caprylyl Glycol, Sodium Hyaluronate, Boron Nitride, Methicone, Linoleic Acid, Triethoxycaprylylsilane, Maltodextrin, Alumina, Hexylene Glycol, Citric Acid, Disodium EDTA, BHT, Phenoxyethanol, Iron Oxides (CI 77491, CI 77492, CI 77499), Titanium Dioxide (CI 77891)

Skład jest bardzo długi i ciężko szukać winowajcy, ale stawiam na Camphanediol, Pinanediol, czyli składniki, z którymi moja skóra zdecydowanie nie miała jeszcze styczności. Oddałabym go komuś, ale boję się, że zrobi innym podobną krzywdę.

Pomijając fakt uczulania - w mojej ocenie nijak nie jest wart swojej ceny. To typowy, drogi, selektywny kosmetyk firmy, która zajmuje się mydłem i powidłem i według mnie niczego nie robi naprawdę dobrze. Moja niechęć do Estee Lauder osiągnęła właśnie apogeum, wybaczcie.

Czy to znaczy, ze skazuję na potępienie wszystkie obrzydliwie drogie kosmetyki? Oczywiście, że nie, mam ich trochę w posiadaniu, kilka innych kiedyś zakupię, bo biją konkurencję na głowę. O tych, na które warto oszczędzać będzie inny wpis.
Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

15 komentarzy:

  1. Moje serduszko zabolały ceny tych produktów. Dobrze, że jestem studentką - nie w głowie mi takie burżujskie bajery (y)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, pewnie firmy luksusowe wychodzą z założenia, że mogą sobie na więcej pozwolić, właśnie dlatego, że są luksusowe i wszystko zostanie im wybaczone ;) Dobrze wiedzieć, że jest jak jest z przedstawionymi przez Ciebie delikwentami!

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe swoje studenckie życie wzdychałam do drogich, niedermatologicznych kosmetyków, bo PR nakręcał mi w głowie myśli typu- wydasz krocie, Twoja skóra będzie ociekała zajebistością! Dziś, kiedy mogę na takowe produkty sobie pozwolić- omijam je szerokim łukiem. EL Double Wear? A może jednak 3krotnie tańszy Bourjois, który świetnie się sprawdza? Może zamiast Clinique All about eyes Aqua Porin z Eucerinu? Zdaję sobie sprawę, że nie każdy tani kosemtyk jest dobry, ale i vice versa! Krem za 40 zł, który się u mnie nie sprawdził, z lekkim sercem puszczam w świat, ale już rozstanie z mazidłem za 1/4 średniej krajowej mogłabym odchorować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, selektywnym markom zdarzają się buble I TO JAKIE. Przykład roku - właśnie wyszedł nowy Double Wear w najgorszym, najobrzydliwszym opakowaniu jakie świat widział, a kosztuje 199 zł za 13 ml (!). Chyba pojadę do pracy i zrobię mu zdjęcia.

      Usuń
    2. Niestety, selektywnym markom zdarzają się buble I TO JAKIE. Przykład roku - właśnie wyszedł nowy Double Wear w najgorszym, najobrzydliwszym opakowaniu jakie świat widział, a kosztuje 199 zł za 13 ml (!). Chyba pojadę do pracy i zrobię mu zdjęcia.

      Usuń
  4. A ja jeszcze niedawno zastanawiałam się nad trzema krokami Clinique... Dobrze, że się nie skusiłam, bo zamiast fajnego toniku miałabym wódę na twarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałaś styczność z produktami firmy Norel?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wpadły mi w ręce, ale kiedy tylko się to stanie to biorę ich tonik z kwasem migdałowym bo podobno jest rewelacyjny.

      Usuń
  6. Kurcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś narzekał na kosmetyki Clinique :D Ja osobiście jestem w tej marce zakochana :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Estee i Clinique to ten sam koncern. I jak dla mnie to najgorsze kosmetyki z jakimi miałam styczność. Moja skóra się z nimi po prostu nie lubi. Ja nie wiem co w nich siedzi ale każdy który używałam (czy to serum, krem czy podkład) albo funduje mi uczulenie albo okropnie zapycha. Mam uraz do tego stopnia, że robiąc zakupy w perfumeriach odmawiam przyjęcia próbek produktów tych marek... Ja sama żałuję, że tak jest bo obie firmy dbają o klienta i często dorzucają do zakupów fajne zestawy miniatur. No ale...

    OdpowiedzUsuń
  8. Wypróbowałam mase podkładów i żaden w 100% mi nie odpowiadał. Do czasu. Jestem po uszy zakochana w EL Double Wear i nie zamieniłabym go na nic innego. Jak dla mnie jest idealny. Mega wydajny, nie podkreśla suchych skórek i dobrze kryje. Kiedy nie miałam problemów z cerą był jednak zbyt ciężki i wtedy używałam tylko minerałków.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć! Planujesz w najbliższym czasie napisać post o obecnej pielęgnacji twarzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę coś musiała przyszponcić, jednak w tym momencie cały czas sprawdzam nowe kosmetyki opracowuję pielęgnację od nowa.

      Usuń
  10. Z EL mialam styczność z Doubel Wear i cóz.. był cudowny, niestety zaden inny podkład nie może sie z nim równać. A do clinique uraz mam od dawna. Czekam na post o tych selektywnych kosmetykach które warto kupic ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie szukam winowajcy mojej pierwszej w życiu alergii. Jedyne co zmieniłam w swojej pielęgnacji to zaczęłam stosować kurację Estee Lauder, serum, krem pod oczy i do twarzy. Pierwszy raz w życiu moja skóra jest zapchana (jestem w szoku!) do tego silna alergia, palenie twarzy i to nawet po kremie hipoalergicznym do podrażnionej skóry, czy po Alantanie w kremie. Dermatolog poleciła Wapno i CetAlergin. Ma mi to przejść do trzech dni ale póki co jestem przerażona i nie do końca wierzę że tak będzie...

    OdpowiedzUsuń