Pielęgnacja zdominowana przez Bielendę | Zdobycze Rossmannowe


Bielenda w sposób podejrzany ostatnio kusi nowościami. Skorzystałam z promocji -40% w Rossmannie i zdecydowałam kupić dwa sera - jedno nawilżające i jedno brązujące oraz piankę Magic Bronze i maskę korygującą na noc. Dzisiaj szybciutko przedstawię Wam te produkty, a w najbliższym czasie napiszę szczegółowe recenzje poparte zdjęciami.

Na początek przyznam, że z myślami czy kupić Magic Bronze biłam się dobre 10 minut. Cena za opaleniznę z butelki jest dla mnie dość wysoka - 20 zł, a nigdy nie mam pewności, że dany produkt zużyję. Jedak idzie lato, a ja odbijam światło. Kupiłam, wklepałam godzinę przed snem, wstałam rano... I nie mogłam nałożyć krótkich spodenek następny tydzień. Wersja do cery jasnej jest bardzo silna i jedna pompka spokojnie wystarczy na całe łydki. Ja mocno przesadziłam, a podczas snu część produktu się wytarła, wyglądałam więc jak dalmatyńczyk. Druga próba użycia w ciągu dnia była bardziej udana. Skład - bardzo przyjazny i pozbawiony parafiny, smród ograniczony do minimum, dobra wydajność, to wszystko zasługuje na wstępny PLUS.




Następnie koncentrat Argan Bronzer - jego cena regularna wynosi około 25 zł / 15 ml. Wydaje się dość wysoka jak na takiego malucha, jednak moim zdaniem zapowiada się prawdziwy hit tego lata i nie tylko. Jestem bardzo, bardzo bladolica i nie przepadam za opalaniem, jednak moja cera lepiej wygląda gdy lekko się przyrumieni. Niestety, używając wiecznie kosmetyków z filtrem i unikając słońca raczej nie mam takiej możliwości. Wszystkie preparaty brązujące zawierają natomiast w składzie parafinę, która już po pierwszym użyciu zapycha mi pory... To cudo nie ma parafiny, wydaje się być wydajne i bardzo delikatnie zmienia kolor skóry. Jak na razie ogromny PLUS.




Biłam się z myślami czy brać to serum, czy korygujące Bielendy. W końcu Nano Cell Xtreme (25 zł / 30 ml) wygrało, a ja zaczynam żałować. Dedykowane paniom po 45 roku życia powinno bardzo nawilżać, a nie dość, że nie nawilża, to chyba nawet przesusza skórę. Po użyciu jestem sprowadzona do absolutnego matu. Z drugiej strony reguluje błyszczenie... Ale chyba nie o to chodziło. Jak na razie używam solo, być może będę je mieszać z koncentratem arganowym. Uczucia mam mocno mieszane, a za dotychczasowy zawód niestety MINUS.




To będzie kolejny po serum korygującym "masthew" od Bielendy. Maska ma żelową formułę, która częściowo zastyga na skórze i w stanie właściwie niezmienionym pozostaje na twarzy do rana. Kosztuje 21 zł / 50 ml i zapowiada się, że jest dość wydajna. Ma bardzo krótki skład, opierający się na kwasie laktobionowym, migdałowym, niacynamidzie i glukonolaktonie. Póki co nie jestem w stanie ocenić na ile rozjaśnia przebarwienia, ale gwarantuję, że wyciąga zanieczyszczenia na wierzch bez zaostrzania stanów zapalnych. Użyłam trzy razy - grudki wylazły, złuszczyły się i zaczęły w końcu goić. Robi doskonałe pierwsze wrażenie, a więc dostaje wstępnego PLUSA.

Oprócz pielęgnacji przybyło mi także odrobinę kolorówki, więc zapowiada się pracowity miesiąc. Czas chyba popracować nad zdolnościami makijażowymi, by móc oddać piękno paletek MUR - jednej dziennej i drugiej, cudownie barwnej.
Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

8 komentarzy:

  1. Czekam z niecierpliwością na recenzję tej maski z Bielendy, oraz argan bronzer :D. Też jestem bladolica, a przede wszystkim szyja jest tak blada, że każdy podkład się odcina ;/ .Ja kupiłam spray opalający z sun ozon i miałam taką samą przygodę jak Ty, same zacieki. Ja na promocji rossmannowskiej kupiłam tylko krem ziaji oliwkowy na szyję i dekolt oraz krem CC do twarzy z Bielendy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wlasnie dlatego zawsze boje sie używać produktów brązujących. U mnie kończy sie dalmatyńczykiem za każdym razem! W związku z tym jak brązujące to tylko delikatne balsamy (np z dove krzywdy nie robi) a na twarz po prostu ciemniejszy podkład :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, Dove używałam kilka lat temu i pamiętam, że był niezły i fajnie nawilżał.

      Usuń
  3. Ta maską mnie zainteresowałaś ;D Może kiedys wpadnie mi w ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne produkty. Lubię tę firmę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I jak ta pianka Bielendy się sprawdza po dłuższym używaniu? :) mm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zadowolona. Trzeba tylko uważać z dawkowaniem, bo barwi mocno mimo, że jest niby do jasnej karnacji, no i naturalnie podstawą jest zrobienie peelingu.

      Usuń