MUR Iconic Elements | Urban Decay dupe alert!



Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam paletkę Makeup Revolution, którą kupiłam już jakiś czas temu, jednak dopiero po kilku dniach zorientowałam się, że mam do czynienia z kolejnym kosmetykiem "inspirowanym" UD, czyli mini-paletami Naked Basics 1 oraz 2. Paleta MUR Iconic Elements jest idealnym, nudziakowym cudeńkiem, które przypadło do gustu nawet mi, absolutnej antyfance neutralnych kolorów.




MUR bardzo sprytnie połączył w jednym opakowaniu obie wysokopółkowe palety, otrzymując produkt kompletny, którego nie trzeba niczym uzupełniać. Wśród 12 kolorów znajdują się odcienie taupe o tonach różowych i żółtych, jasne cienie bazowe, ciemne brązy, czerń i jeden perłowy neutral, idealny do mocnego rozświetlania kącików oczu. Cena takiej zabaweczki to... 20 złotych. Natomiast jak to ma się do oryginału UD? Cóż, 2x119 zł daje 238 złotych. Naked Basics nie posiadam, jednak doświadczenie z duplikatami MUR podpowiada mi, że mając Elements nie chcę wydawać prawie 240 zł na coś właściwie tej samej jakości. Przypominam mój test palet Lorac Pro 2 i MUR Iconic Pro 2.




Co do samej palety - zamknięta jest w charakterystycznym dla Makeup Revolution opakowaniu z plastiku, które na początku lubi zajeżdżać nieco paloną oponą, jednak po dniu-dwóch wszystko mija. Pojemność cieni jest imponująca i bardzo cieszy. Konsystencja przypomina to co znam już z Iconic Pro 2, a więc nie ma pylenia, pigment pięknie klei się do pędzla z naturalnego włosia i wystarczy jedno umoczenie w cieniu aby efekt był widoczny na powiece. Komfort użytkowania tego kosmetyku jest absolutnie porównywalny z produktami wysokopółkowymi.




Wykonywałam nią różne makijaże i zdecydowanie powiem Wam, że nie można chyba zrobić sobie krzywdy tą paletą, chyba, że bardzo się tego chce. Kolory pięknie blendują się ze sobą i cieniami innych marek. Mogą służyć do wykonania pełnego, dziennego makijażu bądź jako uzupełnienie wieczorowego. Ba, przy odrobinie chęci wyczarujemy elegancki, ciemny smoky. Obecnie z uporem maniaka łączę brązy z Elements z perłami z Eyes Like Angels i efekt zawsze jest piękny.




Neutralność i wszechstronność tej palety powoduje, że nie rozstaję się z nią i jest podstawą mojego makijażu, bez względu na to co akurat przyjdzie mi danego dnia do głowy. Jedynym jej minusem - niemałym - jest brak lusterka. Dla mnie, często wykonującej makijaż w dziwnych warunkach i o dziwnych porach to poważny problem. Za cenę niecałych 20 złotych jestem jednak w stanie to wybaczyć.




Absolutnie polecam wszystkim kobietkom, które mają i nie mają doświadczenia w makijażu. Weteranki z pewnością docenią jakość cieni, natomiast początkujące będą miały okazję uczyć się na czymś, co nie obciąży znacząco budżetu, a jakościowo stoi naprawdę wysoko i zwyczajnie nie zniechęci do zabawy z makijażem oka. Ten zakup uważam za bardzo, bardzo udany i zapytana, czy kupię Elements jeszcze raz, odpowiem: zdecydowanie TAK! Macie jakiekolwiek doświadczenia z paletami MUR? Jesteście w stanie polecić mi którąś ze starszych?
Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

3 komentarze:

  1. Ja co prawda nie mam żadnego doświadczenia z paletami MUR, ale za to (w przeciwieństwie do Ciebie jak widać :p) uwielbiam kolory nude, beże, neutralne barwy. Dla mnie makijaż nie musi być wystrzałowy. Lubię klasykę i delikatne, naturalne barwy. Mam Naked 2 i widzę, że w tej MUR zestawienie kolorów jest podobne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne cienie! <33
    Klikniesz w kliki w nowym poście będę wdzięczna ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię ich paletki ;) Mam dwie i kilka pojedynczych cieni i chyba z 6 pigmentów i wszystkie produkty sobie bardzo chwalę no i maja genialną cenę ;)

    OdpowiedzUsuń