Maseczka z siemienia lnianego - moje koło ratunkowe



Moja cera od jakiegoś czasu zachowuje się co najmniej dziwnie. Zmiana pogody i codziennej rutyny chyba jej nie służy, bo wypryski gorzej się goją, a na policzkach pojawiły się suche skórki. Nie ma może tragedii, ale dość mocno mnie to denerwuje i wszystkie wiemy jakie to uczucie, gdy budzisz się rano z nieproszonym gościem na brodzie. Dlatego dzisiaj postanowiłam sięgnąć po budżetowe koło ratunkowe, czyli maseczkę z siemienia lnianego.





Do przepisu potrzebujemy właściwie dwóch składników: mielonego siemienia lnianego i gorącej wody. Ja jednak użyję przeciwtrądzikowego składnika ekstra, dlatego zdecydowałam się na dodanie paru kropli grejpfrutowego olejku eterycznego. W zależności od Waszych potrzeb możecie użyć dowolnego olejku, ale najłatwiej dostać w aptece lub sklepie zielarskim olejek herbaciany.




Dwie płaskie łyżki siemienia zalałam wrzątkiem i mieszałam, do uzyskania gęstego kisielu. To ile wody potrzebujecie zależy od rodzaju nasion jakie kupicie, musicie więc zaufać swoim odczuciom. Papkę należy zostawić na 15 minut do spęcznienia i wystygnięcia. Później, kiedy jest jeszcze lekko ciepła, czystymi rękami rozsmarowujemy ją na całej twarzy, omijając okolice oczu jeśli dodałyście olejek eteryczny.




Nasiona lnu zawierają głównie śluzy i ogromną ilość tłustego oleju bogatego w NNKT. Stosowany zewnętrznie działa zmiękczająco i przeciwzapalnie. Konsystencja takiego kisielu jest idealna jako podstawa maseczki i nie spływa z twarzy, a najlepsze jest to, że można dodać do niej absolutnie wszystko - algi, ekstrakty roślinne czy oleje.

Po nałożeniu wyglądamy jak potwór z bagien przez jakieś 15 minut, a następnie przy pomocy ciepłej wody i papierowych ręczników usuwamy wszystko z twarzy. Sama woda raczej nie zdaje egzaminu.




I to by było na tyle! Skóra jest odświeżona, nawilżona, a przede wszystkim niesamowicie gładka i mięciutka. Nałożenie ciepłej papki na twarz powoduje otwarcie porów, a lekki masaż palcami pozwoli delikatnie oczyścić je i uporać się z zaskórnikami. Taka maseczka jest świetnym uzupełnieniem pielęgnacji cer problematycznych, ponieważ w przeciwieństwie do kupnych preparatów nie zawiera żadnej dodatkowej chemii. Ja jestem absolutnie oczarowana jej działaniem, siedzę i głaszczę się po twarzy od pół godziny - mam nadzieję, że nie tylko mi ten przepis będzie służył!
Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

4 komentarze:

  1. muszę wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dodaje do siemienia jeszcze spiruliny i kwasu hialuronowego, rzeczywiście później twarz jest mega nawilżona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koniecznie muszę ją wyprobowac :) nigdy o niej nie słyszałam, więc jutro kupuje len mielony :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najgorsze jest zmywanie tego gluta z twarzy ;D

    OdpowiedzUsuń