Jak wyglądam bez makijażu IV! | Awaryjni sprzymierzeńcy

Wstęp tym razem króciutki i esencjonalny - dziś będziecie miały okazję zobaczyć mnie bez makijażu ;) 

Po odejściu z Douglasa moja skóra urządziła bunt stulecia. Drastyczna zmiana stylu życia, odżywiania i detoks po ogromnych ilościach makijażu, jakie miałam na sobie niemal codziennie nie mogły wyglądać dobrze - i nie wyglądały. Ale wiecie co? Chyba jestem za stara, żeby się tym mocno przejmować, bo robiłam po prostu swoje i wiedziałam, że pewnego dnia, prędzej, czy później znów będę zadowolona ze swojej skóry. 


Moją obecną pielęgnację opisałam jakiś czas temu - KLIK - i uzupełniam ją jedynie w swoje ulubione, najlepsze na świecie serum korygujące Bielendy oraz serum z witaminą C tej samej firmy. Takie połączenie może przesuszać Wam skórę, jeśli nie posiadacie cery tłustej! W moim przypadku przetłuszczanie jest fajnie ograniczone, a strefa T wyciszona. Bywało lepiej, bywało też dużo gorzej, a w tym momencie właściwie wszystko co mi nie odpowiada jestem w stanie skorygować makijażem. Jak już pisałam, jestem na takim etapie swojego życia, w którym priorytet jest gdzie indziej niż w grudce na brodzie, czego życzę dosłownie każdej babeczce :D

Cóż więcej mogę Wam napisać? Na pewno najważniejsze jest znalezienie tych kilku produktów/rytuałów, które bez względu na wszystko najbardziej Wam służą i trzymanie się ich choćby nie wiem co. Przykład: z serum korygującym Bielendy nie miałam kontaktu już pewnie ponad rok, ale wiedziałam, że jeśli będę potrzebowała korekty, to mam po co sięgnąć i nie będę zawiedziona. Świadomość tego, że wszystko jest do opanowania pomaga... wszystko opanować szybciej ;)

Im mniej się stresuję swoją skórą i mniej przeżywam jakiegoś pryszczola, tym szybciej mój organizm sobie z nim poradzi. 

BTW, wczoraj uświadomiłam sobie, że dosłownie każda osoba, którą poznałam bliżej w przeciągu ostatnich dwóch lat chociaż raz zapytała mnie CO JA WŁAŚCIWIE JEM. Tyczy się to oczywiście moich licznych nietolerancji pokarmowych i tego, że wykluczyłam w swojej diecie słodycze (czyt. nie jem czekolady). Jem wszystko poza tym, czego mi nie wolno, a ochotę na słodycze zabijam innymi sposobami:





Tylko jedna z tych tart pachnie praniem - Lovely Kiku. Wszystkie pozostałe, zapalone czy nie, wypełniają moje mieszkanie cuuudownym zapachem deserów. Teraz na przykład rozkoszuję się aromatem Vanilla Bourbon. Gdy jestem wściekła, zmęczona, mam gorszy dzień, ochotę by pożreć w ciemnym kącie wielką tabliczkę czekolady, kruszę wosk w kominku i daję sobie chwilę na wyciszenie. To + ćwiczenia, do których wróciłam w grudniu pomaga mi odzyskać równowagę i przestawia obsesyjne myślenie o własnej twarzy, chęć szukania w niej niedoskonałości na zdrowszy tor.


Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

5 komentarzy:

  1. Odprężenie też nam pomoże na urodę, tak samo jak dotlenienie cery czy ćwiczenia (endorfiny!) :)
    Mnie dziko relaksują świeczki o zapachu waniliowym lub pomarańczowo waniliowym.

    Udanego weekendu i zwariowanych figur na rurze życzę,
    Anonimka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednym z moich postanowień noworocznych jest noszenie rzadziej makijażu. Jak na razie nie wychodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu dzisiejszego wpisu od razu skoczyłam do tego o nietolerancjach pokarmowych i muszę powiedzieć, że w pełni się z nim zgadzam!
    Sama kilka miesięcy temu musiałam żywić się tylko gotowanym ryżem (dzień dobry, jelitówko) i zauważyłam, że w tym czasie nie wyskoczyło mi na twarzy nic a nic. Byłam wniebowzięta i od razu zabrałam się za notowanie swoich posiłków. W końcu metodą prób i błędów doszłam do tego, że nie toleruję mięsa (szczególnie wieprzowiny), niczego zakwaszanego i ziemniaków. Co do reszty, to mam zamiar iść na testy z krwi, które opisałaś, bo chociaż na buzi nie pojawiają mi się już wielkie niespodzianki, to cały czas jest jednak zaczerwieniona, a dzienna temperatura u mnie to ok 36,9-37 stopni - organizm nadal z czymś walczy, chociaż czuję się lepiej.
    A zmierzam do tego, że moje zaufanie do dermatologów gdzieś wyparowało, bo żaden z nich nie zasugerował zmiany diety, tylko ładował maści, witaminki itp. Ile można? Jeden raz trafiłam na dermatologa, który powiedział "albo to hormony, albo leczymy izotretynoiną", ale o diecie ani hu-hu.
    Także, dziewczyny, próbujcie zrewidować swoją dietę. Jeśli nie stać Was na dokładne badania, to spróbujcie chociaż obserwować organizm i prowadzić notes. Chyba nie zaszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Za Twoim poleceniem od zeszłego roku stosuję namiętnie serum korygujące z Bielendy, jest przecudowne! Super rozjaśniło mi skórę i przebarwienia potrądzikowe. Ostatnio chciałam wypróbować też czegoś nowego i natrafiłam na bardzo pozytywne opinie na temat liquidu z Paula's Choice, które zawiera 2% kwasu salicylowego na rzecz AHA. Zamówiłam dla przetestowania małą pojemność (30 ml). Stosuję już 4 dni i efekt? O mamo! Tak gładkiej, rozjaśnionej i ujednoliconej skóry nie miałam chyba od dawna. Mam wrażenie, że BHA jakoś lepiej wpływa na moją skórę, ponieważ nie miałam takich efektów nawet po samych zabiegach z kwasami AHA. Piszę, bo wiem, że również masz cerę mieszaną w kierunku tłustej ze skłonnością do trądziku, więc tez może się u Ciebie sprawdzić. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Im jestem starsza tym mam wrażenie, ze mam większe problemy z cera.. Co chwile walczę z niespodziankami, zrobiły mi sie przebarwienia i popękały naczynka w niektórych miejscach, staram sie używać jak najmniej makijażu i dbać mocno o cerę, ale jakoś nie mogę nigdy dojść z buzia do ładu ;/

    OdpowiedzUsuń