Jak najlepszy kosmetyk może stać się najgorszym, parę słów o Naturze i zwykłym ludzkim chamstwie


Dzisiaj kolejna notka pisana w złości i rozgoryczeniu.

Jak już wspomniałam, parę dni temu miał miejsce mój pierwszy dzień w nowej pracy. Dress code wymaga mocnego makijażu, więc zdecydowałam, że nie ma co się cackać, postawię po prostu na czerwone usta i niezawodną Maybelline Super Stay 14h. Oczywiście taki kolor wymaga użycia konturówki, jednak jakimś cudem moja ulubiona i niezmywalna Pierre Rene Lipmatic wyparowała; nie przejmując się tym mocno zaszłam do Natury i wzięłam od razu dwie, widoczne powyżej - klasyczną czerwień i intensywny różyk. Słodko nieświadoma poszłam z nimi do kasy i zapłaciłam.

Następnego dnia, w czarnych ciuchach i z niemal pełnym makijażem zabieram się za obrysowywanie ust, a tu zonk - kredka nie maluje! Dawaj, pewnie trzeba ją nieco rozruszać, więc pocieram sztyftem o powierzchnię dłoni, a konturówka jak nie dawała koloru tak nie daje. Mi ciśnienie skacze, bo na szukanie innej szminki nie mam już czasu, wzruszyłam więc ramionami i umalowałam się tym co miałam pod ręką. Potem okazało się, że jednak to nie był dobry pomysł, ale mniejsza o to.

Po powrocie z pracy wróciłam jednak do tematu i za punkt honoru postawiłam sobie dojść o co chodzi. Próbowałam znów z malowaniem po skórze, po kartce, wszędzie czerwona kredka dawała cieniutką, biedną kreseczkę, musiałam zresztą bardzo mocno dociskać żeby zostawiła chociaż tyle. Nijak nie przypominała mojej starej Lipmatic, która zbliżała się powoli do pierwszych urodzin i była absolutnie niezawodna. 



Po urwaniu części kredki, gdy okazało się, że wciąż efekt jest tak samo beznadziejny wyjęłam cały sztyft i moim oczom ukazała się smutna prawda - kredka, mimo, że prosto ze sklepu, jest totalnie wyschnięta. Pod palcami zachowuje się jak kawałek plastiku, daje się wyginać, ale z trudem łamie i nie maluje. Wyrzucone w błoto 15 zł. Majątek to to nie jest, ale irytuje.



Trudno, pozostało zająć się drugą kredką, bo przecież kupiłam dwie, prawda? Po zdjęciu nakrętki okazało się, że ktoś już wcześniej namiętnie kredkę testował - jej łebek był dokładnie tak zajechany, jak widzicie na zdjęciu. Zaklęłam, szlag mnie trafił na ludzkie chamstwo i własną głupotę, bo przecież w biegu nie sprawdziłam obu kredek, jedynie czerwoną. Ale trudno, tę ruszoną część się odetnie, reszta będzie ok i zapomnę o całej sprawie. Ano, niekoniecznie. Kręcę pokrętełkiem, kręcę, a dalsza część kredeczki się nie wysuwa. Nic w sumie dziwnego, BO DALSZEJ CZĘŚCI NIE MA. Kupiłam za kolejne 15 złotych kosmetyk, który jest w całości zużyty. 

W sumie wydałam 30 złotych na dwa produkty, z których ani jeden nie nadaje się do użycia. Nie jestem pewna, czy mam paragon, do Natury w której robiłam zakupy wybitnie mi nie po drodze, bo to jakieś 60 km, nie mam pojęcia co z tym fantem zrobić, a ciśnienie mi się podnosi gdy tylko patrzę na te dwa trupki. Mam ochotę iść i wsadzić je komuś w tyłek. Ja wiem, że winę za zużycie ponoszą buraczane klientki, jednak od tego są pracownicy drogerii żeby, niestety, patrzeć nam na ręce jednym okiem. Można też ceną lub taśmą klejącą zabezpieczyć nakrętki, tak jak było ostatnio z tuszem kupionym przeze mnie w Hebe. Część farby zlazła z opakowania razem z taśmą, ale mam pewność, że nikt go wcześniej nie otworzył.

Autentycznie boję się kupić kolejne kredki. Miałam nawet dzisiaj dwie w ręku, właśnie kolor #1 i bardziej krwisty od poprzedniego #4, jednak wydane już w tym miesiącu niecelnie pieniądze skutecznie mnie powstrzymały. Trochę paranoja, bo konturówek potrzebuję jak diabli, w końcu codziennie maluję usta. W taki sposób produkt, który polecałabym każdemu bijąc się w piersi stał się tym, na który muszę najbardziej uważać.
Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

8 komentarzy:

  1. O kurcze też bym się wkur... ja jak chcę coś kupić zawsze sprawdzam czy kosmetyk był macany ostatnio chciałam kupić konturóiwkę z Essence i co? nie kupiłam bo wszystkie (a było ich z 15) wymacane to samo z cieniami Maybelline CT a dodam, że te cienie są zaklejone przez producenta :/ W społeczeństwie nie ma świadomości, że takie otwieranie jest złe i tylko niszy kosmetyki i nigdy nie wiadomo kto taki kosmetyk kupi (może sami dostaną to w prezencie z opryszczką czy innym świństwem w bonusie) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mnie wkurza takie zachowanie klientek. Ja rozumiem, że każdy chce sprawdzić kosmetyk, ale od tego do cholery są testery! Wina zazwyczaj leży też po stronie drogerii i jej pracowników, którzy nie dbają o to, aby wszędzie się takie znajdowały. Miałam ostatnio podobną sytuację, kupiłam eyeliner z Miss Sporty tak zachwalany przez Stylolyblog więc mówię: "czemu nie". Oczywiście wracam do domu, a eyeliner maluje delikatnie na szaro, bo już był macany. No ludzie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć otworzenie szamponu czy żelu pod prysznic w celu zapachowym, ale kolorówka? W życiu. Nie ma testera? No cóż, biorę w ciemno, zamiast macać - tym bardziej jeśli kupuję produkt, którego cena nie przekracza 10 pln - tyle mnie nie ubędzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja przez takie akcje kolorówkę kupuję przez internet. Sama nie otwieram produktów w drogeriach i ufałam, że jeśli biorę produkt oryginalny to nie będzie on używany. Ale ilość suchych tuszów do rzęs, ułamanych pomadek, które kupiłam i musiałam wyrzucić - skutecznie mnie przekonała do unikania szaf kolorówki. Co najdziwniejsze, każda kobieta oczekuje, że kupi oryginalny pełnowartościowy kosmetyk a mimo to nie brakuje wśród nas lasek, które głęboko w rzyci mają higienę.

    OdpowiedzUsuń
  5. nienawidzę jak ktoś otwiera kosmetyki, które nie są testerami :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy kiedykolwiek uda się wyeliminować ten problem, bo niekiedy "edukację" należałoby rozpocząć od samych ekspedientek. Przykre, ale prawdziwe ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj niestety prawdziwe. W rossmanie chciałam kupić puder. Wahałam się pomiędzy dwoma odcieniami. W tym samym czasie obok mnie zjawiła się miła pani, która zaproponowała pomoc. Kiedy powiedziałam o co chodzi wzięła jedno opakowanie odkręciła wieczko i palcami nabrała kosmetyk (puder nie był testerem). Pokazałam mi różnicę na ręce, oddała pudełeczko i odeszła. Byłam w szoku.

      Usuń
  7. W naturze zawsze są takie smaczki. Co tylko wezmę do ręki, było macane, dlatego bardzo rzadko tam kupuję, niestety :(

    OdpowiedzUsuń