Jak zakamuflować trądzik | Mój codzienny makijaż kryjący


Dzisiejszy post dość szybki, bo oparty na kilku sprawdzonych przeze mnie produktach, którym ufam i powierzam codziennie własny wizerunek. Niespodzianek raczej nie będzie, ponieważ o niemal wszystkich już wspominałam. Zobaczycie jednak zestaw wszystkich kosmetyków, które służą mi do wykonania przyzwoitego, kryjącego makijażu widocznego na zdjęciach oraz podzielę się z Wami szybkimi wskazówkami na jakich się on opiera. Zaznaczam, że nie jestem i nie zamierzam być makijażystką, więc wszystko co robię to metody wypracowane przeze mnie ;)





Na początek, oczywiście podkład i korektory. W moim przypadku idealnie sprawdza się Pierre Rene #20, jednak wciąż szukam jego odpowiednika o nieco lżejszej formule, o czym możecie przeczytać tutaj. Na razie poszukiwania wciąż trwają. Podkład ten jest trudny w obsłudze, nie ukrywam. Próbowałam kilku metod nakładania i zostałam przy wklepywaniu palcami, dzięki czemu nie tworzy smug, a krycie i faktura są zadowalające. Dobrze sprawdza się też stemplowanie skóry flat topem, np. z Ecotools, jednak później i tak konieczne jest pacnięcie kilka razy dłońmi po skórze. Jeżeli macie problem z cerą zapomnijcie o rozsmarowywaniu produktów - zawsze źle się rozprowadzą, wejdą z nierówności, suche partie czy strupki.

Korektorem Astora Perfect Stay 24h maskuję cienie pod oczami i nie będę rozwodzić się szczególnie długo - to najlepszy drogeryjny korektor pod oczy dla bladolicych i bardzo bladolicych. Nie wysusza skóry, nie zastyga, nie wchodzi w zmarszczki, dobrze współgra z podkładami płynnymi i minerałami. Kochamy się.




Korektor Felicei długo towarzyszył przy maskowaniu przebarwień i czerwonych plam. Jest bardzo jasny, odrobinkę jaśniejszy niż Catrice, jednak ma też nieco słabszą pigmentację i inną formułę. Jest bardziej tłusty. Dobrze wygląda wklepywany palcem, nawet na gołą skórę przed wycieczką po bułki. Obecnie mam od niego przerwę, jednak lubimy się i nie powiem o nim złego słowa, bo to świetny, naturalny produkt w dobrej cenie. Recenzja znajduje się tutaj

No i na koniec osławiony kamuflaż Catrice, kolor Ivory. Fenomenalna pigmentacja, doskonałe krycie, nie ściera się, nie spływa, słowem - to obowiązkowy zakup dla wszystkich z problemami trądzikowymi. Zazwyczaj nakładam go pędzlem Glambrush O9 i to również jest coś, co należy mieć koniecznie, jeżeli borykamy się z problemami z cerą. Krótkie, sztywne włosie radzi sobie z wypukłą strukturą wszystkich niedoskonałości, dzięki czemu produkt dociera absolutnie w każde zagłębienie. Nie ma możliwości uzyskać takiego efektu palcem. Jednak kiedy do zamalowania miałam naprawdę większe obszary - czyli na początku września zeszłego roku - cieniutkie warstwy kosmetyku rozprowadzałam duofiberem. Efekt widzicie poniżej.




Kamuflaż nakładam na podkłady płynne, ale ostatnio testuję ponownie minerały w pudrze i widzę, że współpracują pięknie. I znów - nie próbuję rozsmarowywać kamuflażu, a stempluję wyprysk i obszar dokoła niego, aby stopił się ładnie z podkładem.




O reszcie kolorówki tylko kilka słów, bo w sumie nie o to się dziś rozchodzi ;) Każdy podkład, korektor czy kamuflaż trzeba koniecznie zagruntować pudrem. Po wielu latach testów ideałem okazał się puder ryżowy Paese. Mam tłustą cerę, a on matowi mnie na cały dzień, jednocześnie nie tworząc ze mnie bohaterki gry komputerowej 2D. Miałam również puder bambusowy i jest również świetny, ale sprawdzi się lepiej przy cerach normalnych/suchych. 

To lusterkowate coś na środku zdjęcia to puder rozświetlający Catrice z serii limitowanej Celtica. Dobił właśnie absolutnego dna, jednak byłam na tyle przewidująca, że gdy okazał się doskonałym nabytkiem - dokupiłam jeszcze jedno opakowanie. To duplikat Meteorytów i zazwyczaj nakładam go pod oczy i na policzki żeby ożywić nieco twarz. Daje subtelne rozświetlenie, a gdy tego potrzebuję przyciąga spojrzenie na te partie twarzy, które są w lepszej kondycji. Z rozświetlaczami trzeba uważać i wyznaję zasadę - zdrową skórę rozświetlić, obszar kiepsko wyglądający lekko zmatowić. 




Bronzer z Kobo także powoli dobija dna i to kolejny produkt, który mogę z czystym sumieniem polecić bladolicej (i nie tylko). Ma piękny, chłodny odcień, jest niezwykle miękki, banalnie się go nakłada i nie pyli, tak jak bronzer z Inglota. Nie wchodzi też w nierówności skóry tak jak inne, które spotkałam i nie ma drobinek rozświetlających. Po prostu idealny.

Na koniec róż, jeden z wielu, które posiadam i znów produkt marki Paese. Bardzo udany kosmetyk, dający satynowe wykończenie, bez żadnych drobinek, w dość bezpiecznym kolorze #50. Kiedy moja cera była w gorszym stanie i ciężko było mi ukryć wszystkie zaczerwienienia odpuszczałam sobie róż i stawiałam na nieco bardziej rozświetlone kości policzkowe. Różowy kolor różu podkreśla barwę wszelkich stanów zapalnych, wtedy lepiej albo zrezygnować, tak jak ja, albo mieć na stanie brzoskwiniowe odcienie.




Makijaż od jakiegoś czasu spryskuję na koniec wodą termalną Caramance, dzięki czemu wszystkie warstwy ładnie się stapiają, a całość wygląda wtedy bardziej naturalnie.

Następny wpisNowszy post Poprzedni wpisStarszy post Strona główna

6 komentarzy:

  1. Mam u siebie stacjonarne sklepy, w których dostępny jest ten puder z Paese, ale jak na złość teraz nigdzie go nie mają. Zastanawiałam się ostatnio nad tą wodą termalną - chyba się jednak na nią skuszę, chociaż zastanawiałam się nad tą z Uriage, bo nie trzeba jej osuszać. Chociaż na pierwszy raz - co za różnica.
    Nie używasz żadnej bazy pod makijaż? Osobiście czaję się na jakąś zieloną, chociaż nie wiem czy to nie jakiś tani chwyt z tym tuszowanie zaczerwienień ;D

    Ps. Absolutnie wspaniałe usta, w każdym kolorze, Ewo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wody Caramance też nigdy nie osuszałam, po prostu zostawiam ją na twarzy i sama wysycha. Nie używam żadnej bazy, jeszcze nie znalazłam takiej, która odpowiadała mi składem no i jest to dodatkowa warstwa chemii na twarzy - nie chcę przedobrzyć. Zielony faktycznie ładnie zbija zaczerwienienia - mam gdzieś zielony korektor Annabelle Minerals i używałam go dość namiętnie w pewnym momencie.

      Ogromnie dziękuję za komplement! <3

      Usuń
    2. No właśnie ja się chyba skuszę na coś zielonego (chociaż ostatnio będąc w Rossmannie natknęłam się chyba na jedną, jedyną bazę zieloną z Bell i nic poza tym), bo mam problem z czerwonymi plackami na brodzie i policzkach. Albo coś mineralnego - muszę to przemyśleć ;)

      Usuń
  2. Jakaś Ty piękna :). Wiele razy chciałam zakupić kamuflaż z Catrice, ale albo go nie było, albo nie było mi po drodze do sklepu. Teraz wiem że jak tylko dorwę to kupię :). Ja sama na swoje zmiany używam podkładu Catrice all matt plus, oraz korektora z eveline rozświetlająco korygującego, jednak nie ma aż tak dużego krycia, świetnie nadaje się pod oczy, chociaż mocniejszych cieni nie zakryje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Teraz jest promocja w Naturach -40%, leć i kup go koniecznie, jest za pół-darmo. Wystarczy spokojnie na pół roku codziennego stosowania. I tak naprawdę można używać lżejszych, mniej kryjących podkładów, wspomagając się tylko nim punktowo, robi całą cerę. Naprawdę, spadł mi z nieba.

      Usuń
  3. Miałam kiedyś Skin Balance i byłam zadowolona. Chyba do niego wrócę. Aktualnie kończę drugie opakowanie kryjącego Pharmacerisa - też ma ładny jaśniutki odcień i dobre krycie, więc polecam go obczaić :)

    OdpowiedzUsuń